Dzień z życia RedakcjiPrzemierzam ulice mojego miasta, aby w końcu dojść do celu. Już widzę budynek: ten sam od kilku już miesięcy - szary jakiś taki bezbarwny z zewnątrz. "Gdyby ludzie wiedzieli co się tam dzieje w środku" - pomyślałem przez chwilę, po czym przyspieszyłem kroku. Wchodzę do środka, przede mną jeszcze tylko trzy piętra po schodach i będę na miejscu. Z dnia na dzień coraz trudniej jest mi wejść na to trzecie piętro. Idę krótkim korytarzem, zastanawiając się dlaczego, w filmach jest on zawsze długi, a my mamy taki krótki. Moje rozmyślania zostały błyskawicznie przerwane po tym jak uderzyłem twarzą w duża czerwoną literę "R". "Cześć Kikol!" - zdążyłem tylko usłyszeć, po czym jakaś bliżej nieokreślona postać zamknęła za sobą drzwi i pobiegła na dół. Jeszcze na schodach krzyknęła "Dzisiaj spotkanie na czacie o 18.00 - obecność obowiązkowa!". Lekko zamroczony wtaczam się do pokoju. Zamykam drzwi i po raz kolejny zastanawiam się w jaki sposób ReV'owi udało się odwrotnie przykleić literę "R" w napisie "READY" - cóż pewnie znowu miał swoją wizję. - Czołem all! - krzyknąłem - Chyba nosem. - dobiegł mnie głos Sorevell'a. - Gdzie reszta? - zapytałem retorycznie. Rozglądam się po pokoju: kilka starych komputerów, w większości nie pracujących, obok sterta papieru i kartonów po pizzy. Patrzę dalej i szukam ekipy. Mały nadal próbował zmusić do pracy swoją myszkę za pomocą sera, ale ta za nic w świecie nie dała się podłączyć. Sorevell, jak zwykle w takich sytuacjach udawał, że pracuje, mozolnie niszcząc klawiaturę. Wydłubał z niej już klawisz "Y" i zabierał się za "U". Obok siedzi ReV i z zainteresowaniem przygląda się działaniom Sorevell'a. - Co się dzieje ReV? Chyba widzialem Terrego... - Poleciał po nowy banner. - Co? - Znalazł nowego sponsora i poleciał po nowy banner. - Aha. Postanowiłem usiąść za jakimkolwiek burkiem i włączyć komputer. Wybór padł na biurko, obok którego leżały butelki po piwie. Po dokładnym zbadaniu zawartości butelek stwierdziłem, że jestem szczęśliwcem: znalazłem jeszcze trochę złocistego płynu - jeden łyk i można zabrać się do pracy. Włączam komputer, który po chwili sam się wyłącza. - Czy tu się da jeszcze odebrać pocztę? - rzucam szybko kolejne pytanie. - Tak na dole jest skrzynka, ale Terry ma kluczyk. - rzuca równie szybko ReV. Zrezygnowany przyłączam się do ReV'a i teraz razem przyglądamy się Sorevell'owi. Po paru minutach Sorevell nie wytrzymał i pyta: - Czego się tak gapicie? Nie macie nic do roboty? Napisalibyście coś - ja tu pracuję!" Udajemy się z ReV'em do kolejnego komputera. O! Ten jeszcze działa, chociaż jego klawiatura domaga się czyszczenia. Odpalamy Windowsa... Jeszcze tylko 5 minut i będziemy w systemie... Jeszcze tylko 2 minuty...Już! ReV siada za sterami, tj. za klawiaturą, pozostawiając mi do dyspozycji jedynie gryzonia. - Patrz tutaj jest jeszcze stary dobry DOOM! - krzyczy ReV. - Odpalamy! - podejmuję decyzję. Rozpoczynamy grę... ReV za sterami, ja za gryzoniem. Idzie nam nieźle: w ciągu pół godziny zabiliśmy w końcu jednego przeciwnika. Gra nabiera tempa, gdy zza drzwi słyszymy głos: - Pomóżcie mi! - przez parę minut udajemy, że nie słyszymy wołania, po czasie jednak decydujemy się oderwać od gry i sprawdzić co się dzieje. Otwieramy drzwi, znowu ktoś oberwał literą "R", i widzimy duży banner reklamowy 60x480cm mało znanej firmy. Tak to właśnie wrócił Terry z nową reklamą. - Gdzie my to teraz damy? Przecież u nas nie mam miejsca! - pyta ReV. - Spoko. Jurdziol coś wymyśli - rzecze TQ - wepchnijmy to do środka. Próbujemy zaparkować naszym nowym bannerem w pokoju. Przy okazji zrzucamy Małego ze stołka, ucieka mu mysz - to już chyba koniec pracy na dzisiaj. Udaje nam też zahaczyć o Sorevell'a, ale ten nawet nie drgnie. Po godzinie nowy banner jest już na swoim miejscu (tzn. miejscu Małego). W końcu wpada Jurdziol. - Co tu się dzieje? - pyta. - Mamy nowy banner! - z radością oznajmia TQ. - Ciekawe gdzie my go teraz damy. W serwerze nie ma już miejsca. - rzecze Jurdziol. - Mam genialny pomysł! Potnijmy go na kawałki to się wtedy zmieści - krzyknąłem. Nawet nie zdążyłem skończyć zdania, jak zawsze pomocny ReV przyleciał z piłą i zaczął dzielić banner. Zaczynamy ciąć go na małe kawałki (10x20cm). Gdy już uporaliśmy się z całym bannerem, Jurdziol z radością przemówił: - I tak się nie zmieści. Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy, że wepchniemy na serwer tylko fragmenty zawierające logo naszego nowego sponsora. Jurdziol przystępuje do pracy: otwiera nasz serwer i zaczyna do niego wkładać szczątki bannera. Wracamy z ReV'em do naszej potyczki. Nasz zawodnik jeszcze żył i miał się dobrze. Zaczęliśmy się rozglądać wokół siebie. Problem był tylko w tym, że każdy z nas chciał się rozejrzeć w druga stronę: - "Obróćmy się w lewo" - mówi ReV. - A ja widziałem coś z prawej. - mówię. Zaczynamy się kłócić. ReV sięga pod biurko i wyjmuje kij baseball'owy zwany pieszczotliwie przez redakcję "Zosia". Już widziałem, jak całuję się z Zosią, gdy nagle przypomniało mi się, że wczoraj widziałem u nas łańcuch. Szybki unik pozwolił zachować mi resztki twarzy. Złapałem łańcuch (zwany Zygmuntem)i już biegnę w stronę ReV'a, gdy słyszę głos Jurdziola: - Jeszcze się nie mieści. Rzucamy broń i biegniemy w jego kierunku. Jak to się nie mieści? - pytamy chórem. - Normalnie jest za duży. - odpowiada Jurdek. - To spróbuj wcisnąć kawałek do flopa! - pada propozycja. - Tam też już nie ma miejsca! - To może do cedeka? - pada nieśmiałe pytanie. - OK. Spróbuję. - odpowiada bez przekonania Jurdziol. Po chwili wiemy już że miejsca jest i tak za mało. - Trzeba będzie z czegoś zrezygnować. Zadecydujemy na spotkaniu redakcyjnym - rzuca TerryQ. Właśnie wpada AS: - Chłopaki mam dobrą wiadomość! Nawiązałem kontakt z nowym wydawnictwem - podeślą próbki swoich książek - będzie czym palić! - tak AS był niezawodny! Zawsze nam pomagał przetrwać zimę. Teraz przynajmniej nie musimy martwić się o ogrzewanie. - Czas na spotkanie redakcyjne. - oświeciło nagle Terry'ego. - Fakt, nie możemy zawieść naszych czytelników. - słusznie zauważył AS - Włączcie maszyny! Po chwili w naszym pokoiku zrobiło się o wiele cieplej. W końcu co dwa kompy to nie jeden. Musieliśmy z ReV'em zrezygnować z naszej gry z mocnym postanowieniem, że dokończymy ją jutro. Odpalamy teraz IRC'a. Na drugiej maszynie również IRC jest już gotowy. AS odpala dodatkową sesję IRC'a na drugim kompie. Do nas dosiada się Sorevell i też odpala własną kopię aplikacji. Podobnie czynią Mały (u nas) i Jurdziol (na drugim kompie). Terrry, rozpoczyna zebranie redakcyjne: [TerryQ]: Cze! AS wypycha Terrego od klawiatury i odpisuje: [Always Second]: Czesc! U nas sprawa wygląda trochę inaczej: Sorevell próbuje podpiąć własną klawiaturę, Mały nadal szuka myszki. ReV kurczowo trzyma naszą "starą" klawiaturę (dokładnie klawisz "A"), ja siedzę za sterami myszki. Po krótkiej chwili Terry odzyskuje władzę nad klawiaturą: [TerryQ]: Rozpoczynam zebranie redakcyjne. Udaje nam się włączyć w rozmowę: [ReV]: AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - ReV dawaj klawisze - teraz moja kolej. - krzyczy Mały. Przy drugim kompie sprawy mają się podobnie: Jurdzol chce coś ogłosić, ale niestety nie ma dostępu do klawiszy. W końcu zdesperowany odcina nożyczkami kabel łączący klawiaturę z komputerem i zaczyna zwierać kolejne kable ze sobą, od czasu do czasu wydając z siebie jakiś dziwny dźwięk. Postanawiamy dogadać się z ReV'em - za kawałek sera od Małego zgadza się na udostępnienie klawiatury. Obrażony Sorevell proponuje drugiej stronie swoją klawiaturę w zamian za dostęp do czata. Terry i AS zgadzają się od razu, pozostawiając Jurdziola z kabelkami. [Maly]: Witam! Po chwili na mocy porozumień między Zosią z Zygmuntem udaje mi się wklepać dwie literki: [Kikol]: Yo Odpowiedź była szybka: [Sorevell]: Czesc wam Przy drugim stoliku małe poruszenie: Terry postanawia przejąć kontrolę nad klawiaturą. Po chwili lekko zamroczony rezygnuje z swego zamiaru. Stery przejmuje AS: [Always Second]: chyba juuuz wszyscy sa obecni - Cholera Sorevell musiałeś rozwalić klawisze! Teraz nic nie da się napisać. - mówi AS. - Ja tylko ją czyściłem - nie trzeba było wpychać między klawisze chipsów. - bronił się Sorevell. U nas do władzy dochodzi ReV: [Rev]: Co slychac? Zrzucam go z krzesła i odpisuję: [Kikol]: Nic Upadek ReV'a zmobilizował Terrego do wstania. Z powodu uderzenia stracił trochę orientację w terenie i przykuśtykał do naszego stanowiska. Widząc niebezpieczny błysk w oczach Terrego dobrowolnie oddajemy mu klawiaturę: [TerryQ]: Mamy nowego sponsora! Po napisaniu tego zdania Terry wraca do siebie i do swojego komputera. ReV powoli podnosi się, rozglądając się za Zosią. Znajduje ją w ręku Małego - jeden szybki ruch i ReV staje się już właścicielem redakcyjnego przekonywacza. Bez większych kłopotów chwyta też klawiaturę: [ReV]: Wiemy. Z drugiej strony dostęp wywalczył Sorevell: [Sorevell]: Jak stoimy z teksami? Niezłomny ReV, odpowiada: [ReV]: Kiepsko Chwila nieuwagi i już przy klawiszach znajduje się TerryQ: [TerryQ]: Bo nic ni piszcie - Zaraz mu walnę. - pomyślałem. Po czym udałem się w stronę sąsiedniego komputera, celem wyjaśnienia paru wątpliwości. Po drodze potknąłem się o Jurdziola i wyciąłem prosto w biurko, przy którym czatowali AS, TerryQ i Sorevell. - Spadaj stąd! Macie własny sprzęt! - krzyknęli razem. Od razu zapomniałem po co szedłem w tym kierunku i zacząłem się stopniowo wycofywać, gdy nagle usłyszałem głos Małego: - Oni sobie z nas jaja robią. Trzeba z nimi pogadać. Kątem oka spojrzałem na końcowe zapiski loga: [ReV]: Chyba Wy nic nie piszecie. [AS]: M ni mam dobj klaiauuuuy [Maly]: No właśnie. Wy się lenicie, a my pracujemy. Znowu będzie opóźnienie numeru. [AS]: Bo nic ni obici. ... Zasileni Zosią i Zygmuntem idziemy wyjaśnić swoje wątpliwości do drugiego biurka. Wydaje nam się, że mamy przewagę liczebną. Dochodzimy... Niestety reszta ekipy zorientowała się w naszych zamiarach i zanim zdążyłem się zamachnąć już oberwałem klawiaturą Sorevell'a aż wypadło parę klawiszy. - Kurcze, teraz to już nic nie napiszemy. - krzyknął AS - To wszystko przez nich! Nie bardzo wiem co działo się później - klawiatura Sorevell'a okazała się twardsza niż to sobie początkowo wyobrażałem. Obudziłem się po jakieś godzinie. Rozglądam się po pokoju : wygląda jakby przeszedł przez niego huragan. Niebieska poświata bije jeszcze od dwóch monitorów. Budzę kolejno wszystkich członków redakcji. Pora zakończyć spotkanie redakcyjne - mówię. Tym razem wszyscy się ze mną zgadzają. Terry podbiega do klawiszy i pisze: [TerryQ]: Konic zebrania Wyłączamy komputery. - Fajne było spotkanie. - zaczyna TerryQ. - No. - potwierdza ReV. - Nadal nie mamy tekstów. - zauważa trzeźwo Mały. - No. - potwierdza ReV. - Może jutro coś napiszę. - ogłaszam zebranym. - No. - odpowiada ReV. - Coś na temat przemocy. - kończę swoją myśl. - Czas do domu. - rzuca AS. - No - wiadomo kto :) - Pamiętajcie: jutro zebranie redakcyjne o 18.00 - przypomina TerryQ. - No. - odpowiada ten sam głos. Zbieramy się do wyjścia. Schodzimy powoli po schodach. Zejście w dół wydaje się jeszcze trudniejsze niż poranne wejście na górę. Stoimy przy drzwiach i rozchodzimy się każdy w swoją stronę. Idę powoli rozmyślając, nad tym jaką zgraną grupę tworzą redaktorzy "READY". Kikol |